filiżanki

stoją w rzędzie filiżanki
z porcelany oczywiście
w kredensiku na półeczce
ta z Ćmielowa a ta z Miśni

pysznią się swym pochodzeniem
lat nie liczą bo to panny
ale wszyscy dobrze wiedzą
że kupione na pchlim targu

brzuszki mają okazałe
wcięcie w talii zaznaczone
uszko zgrabne a ozdoby
zręczną ręką malowane

jest i jedna z Bolesławca
na nią obie patrzą krzywo
taka zwykła bez pozłotki
kto by ją do „kasty” przyjął

brzuszek gładki uszko proste
żadnej w tym finezji nie ma
za ozdobę kilka gwiazdek
i kropeczki w barwie nieba

stoją ciągle w jednym miejscu
ta z Ćmielowa i ta z Miśni
złote paski kurz już przykrył
nikt ich nie tknie by nie zniszczyć

bolesławka za to co dzień
po śniadaniu po obiedzie
pani swojej kawką służy
razem siedzą na werandzie

Pod błękitnym niebem


Na wzgórzu niewielkim (dołem rzeczka płynie)
pradziad dom zbudował, obsadził go winem.

Za nim pole gryki, krzewy bzu liliowe.
Babcia malwy wsiała. Żyli tu szczęśliwie.

Lata okupacji tę radość przerwały.
Niemiec zajął ziemie, przyszły trudne czasy.

Trwoga o rodzinę, wywózki w nieznane,
śmierć zięcia i córki, dzieci zapłakane.

Ciężar wychowania wzięli na swe barki.
Trzy małe dziewczynki dały radość starszym.

Wspominam dziś babci ręce spracowane,
wielkie pajdy chleba i kluski jaglane.

Dziadka też pamiętam, kiedy z fajką siadał,
w cieniu lip zielonych przeszłość opowiadał.

Często mi powtarzał, podkręcając wąsa:
–Noś w sercu tę ziemię, to jest nasza Polska.


Warszawo


Dla jednych jesteś punktem na mapie,
dla mnie, sercem polskiego narodu.
Kolebką twoją chatka rybaka,
na mazowieckim wyrosłaś piachu

Na tron cię wyniósł król Zygmunt III.
Pokój miłował walcząc orężem,
teraz z kolumny patrzy na miasto,
gotów je bronić krzyżem i mieczem

Wiele przeżyłaś, pożary, wojny
i bohaterów i nikczemników
Z ruin powstałaś dziś wielka stoisz
Czy wypiękniałaś, o to nie pytaj.

Wielkie arterie, pałace, place,
bulwar nad Wisłą przyciąga tłumy.
Ośrodki myśli nauki pracy
a w centrum, wielki Pałac Kultury

Bieda ukryta w gąszczu bogactwa,
rozsypujące się kamienice
A mieszkający tu starsi ludzie
od lat czekają na renowacje.

„Wysepki szczęścia” tu się skrywają
dobrze strzeżone przed złodziejami
gdzie ochroniarze z pomocą kamer
pilnują domów z ich garażami.

Kusisz tym blichtrem, różnorodnością,
luksusem banków, szansą na sukces.
Rozrywką w barach i klubach nocnych
tym co nieznane, krzykliwie łechcesz.

Ale cię kocham, któż by nie kochał?
Mówią o tobie, w pieśniach też chwalą
bądź więc przyjazna dla wszystkich ludzi.
„Sen o Warszawie” niech im się przyśni.

20.XII.2019

Franek

Obudził się Franek na sianie w stodole

Co ja tutaj robię? Skąd się tutaj wziąłem?
Pamiętał, że spotkał swego kumpla z wojska,
trochę wypili, pewnie była swojska.

Po niej głowa boli niczym po firmowej
i pamięć już nie ta choć wypił połowę.
Patrzy na dziewczynę, szczerze ją podziwia
ale imię jakie, tego nie wspomina.

Chciałby po angielsku wymknąć się ze sceny
aby głównej roli nie grać w przedstawieniu
Ale czy się uda uniknąć do końca
jeśli dziecię załka po kilku miesiącach?

Pragnienia Romana (erekcjato)


Roman chciał dzisiaj na łące
wystawić ciało na słońce.
Rozłożył kocyk na trawie.
Śnił, czy widział to na jawie?

Bo gdy chłodził się nad rzeczką
miłą zobaczył dzieweczkę.
W koszyczku miała maliny
krwiste jak usta dziewczyny.

Już jej kibić obejmuje
i korale ust całuje.
Zapach trawy w nozdrza bije,
w uniesieniu pieści szyję…

Przymknął oczy, chciał być bliżej,
dłonią sięga coraz niżej.
Fałdy sukni przeszkadzają
a tu świerszcze wokół grają.

Błądzi wyciągnięta ręka,
natrafiła, radość wielka,
tuli, pieści, chwyta dłonią…
ma…
.
.
.
.
malinę rozgniecioną.

Ewokacja

Ewokacja

Płynę ławicą wspomnień
przez ocean
dopływam do portu
gdzie w knajpce
barman smętnie nuci
ulubioną melodię
gdzie rybak na nabrzeżu
łowi księżyc
łódź rozkołysana na falach
marszczy wodę

nie ma już tego portu
tej łodzi
śladu bosych stóp na piasku
i nie ma także tej dziewczyny w liliowej sukience

rozpłynęła się

w porannej mgle

cumy rzuć

poznałam raz żeglarza
co duszę morską miał
kołysał się na boki
jakby na łajbie ciągle stał

koszulę nosił w paski
i fajkę palił wciąż
choć bardzo go kochałam
to na odległość… marny mąż

w dalekiej hen podróży
tam dziewczyna gdzie port
wspinanie się po maszcie
– najlepszy to dla niego sport

czy wiązać życie z takim
choćby miał wielką chuć
gdy zamiast słowa kocham
przez sen powtarza – cumy rzuć

popłynął w rejs daleki
zaginął po nim słuch
gdzieś po dalekich morzach
błąka się jego morski duch

Pierwszy rejs *

Pierwszy rejs *

Kto słyszał o Wagnerze Władysławie. Polaku
zakochanym w harcerstwie oraz żeglarskim fachu.
Jak ma spełnić marzenia chłopak by opłynąć świat.
Sam remontuje starej szalupy zdobyty wrak.

W Gdyni powstała „Zjawa”, pierwszy Wagnera jacht,
którym śmiało wyruszył by opłynąć cały świat.
Przygód wiele po drodze mają obaj z Rudolfem (Korniowskim),
sztormy, jachtu awarie i w końcu brak pieniędzy.

Rudolf (uczeń malarski) maluje jachty, żaglówki.
Aby zdobyć pieniądze sprzedają te pocztówki.
Naprawa jachtu, długo trwa podróż do Panamy.
Znów awarie i sztormy, dalej jacht nie da rady.

Trzeba będzie go sprzedać, lecz za co kupić nowy?
Wysyła swój pamiętnik do Księgarni Wojskowej.
Kupuje na kredyt do przeróbki jacht drugi.
Prace trwają miesiące, pamiętnik spłaca długi.

Przybywa „Dar Pomorza” (rejs dookoła świata).
Wspomagają go chłopcy. Tak powstaje „Zjawa II”
Rusza w rejs przez Pacyfik. Przez świdraki** i burze
„Zjawa II” w Australii odmawia już podróży.

Władek w stoczni pracuje. By zbudować jacht nowy
płynie do Ekwadoru. Rusza w rejs gdy gotowy.
Wiele jeszcze miesięcy trwają trudy podróży,
Pacyfik, Indyjski i… wreszcie Kanał Sueski.

Gdy już jest w Gibraltarze wieść o wojnie się niesie.
Nie zdążył do swej Gdyni przed ofensywą Niemiec.
Wpłynął tylko do portu skąd pojechał na zlot.
Skauci czekali w Szkocji. Rejs skończył się w Yarmouth

I tak pierwszy Polak świat opłynął dookoła.
Dzisiaj młodzi żeglarze płyną śladem Władka Wagnera.
Wędrują po dalekich morzach i oceanach,
pamiętając o mistrzu, spełniają swe marzenia.


*Wspomnienie o Władysławie Wagnerze (17.09.1912 – 15.09.1992),
chłopaku z Gdyni, który jako pierwszy Polak opłynął świat dookoła.
Podróż trwała 7 lat (1932 – 1939)

  • *świdraki – małże morskie żywiące się drewnem

Wigilia

Gdy obrus biały na stole
i w domu pachnie świerczyną
to wiesz, że wkrótce się spotkasz
w kościele z Bożą Rodziną.

Która od dwóch tysiącleci
w mroźny dzień grudnia przychodzi
by się miłością podzielić,
ludzi zwaśnionych pogodzić.

Leży na sianku, jak kiedyś
w zimnej kościelnej stajence.
Może teraz oczekuje,
że miłość skruszy twe serce.

Do takich jak On bezbronnych
wyciągniesz pomocne ręce.
Nakarmisz głodnych, ogrzejesz.
Niebo dostaniesz w podzięce

Limeryk /4

Pewien uczeń spod wielkiej Odessy
dbał by pełne były jego kiesy
To rzecz oczywista
że podrabiał mistrza.
Zgubiły go brudne interesy.