Stoi w polu strach na wróble.
Taki smutny i ponury
bo kapota wiatrem szyta,
w kapeluszu same dziury.
Jedna noga z drewna patyk,
drugą zgubił gdzieś po drodze.
Wiatr mu szarpie rękawami.
Stoi tak bo iść nie może.
Słońce mu przypieka czasem.
Innym razem deszcz go zmoczył.
Gdyby chociaż miał parasol
a tak tylko wieje w oczy.
Nawet wróble mają ubaw.
Jeden mu na głowie siedzi
i zagląda pod kapelusz:
„Jak się masz sąsiedzie?”
Zostawili go na polu,
żeby straszył głodne ptaki.
Stoi tutaj bez przyjaciół.
Taki los jest wszystkich strachów.